Strona:Krwawe drogi.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niestety — do czynu żywiołowego było ieszcze daleko.
Golgota rycerstwa polskiego złagodniała w mistyce formy, ale wciąż cierniem wbijała się w ciało rycerza, bez przerwy wołającego: — „Mało mi sławy wieńce, rzucane przez was na mą zakrwawioną głowę, za nic mam wasze uśmiechy, waszą czułość, waszą dbałość o mą matkę samotną, o moją żonę opuszczoną, o me dziatki niedojadające — ja chcę, byście chwycili za karabin, jak ja! Wstawajcie!“


Rycerzu, legionisto polski — Tobie cześć!

Dąbrowa Górnicza, w Królestwie Polskiem. Listopad 1915 r.