Strona:Krwawe drogi.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie róbcie mu prześkody, moje ludzie poczciwe.
— Ale to i chałupa wam się spali.
— Ale z nim, z nim — zgrzytnęła zębami z nienawiścią.
Dym już obwinął całą chałupę dokoła, a ze szczelin pod dachem jęły wypryskiwać czerwone iskry. Nagle dało się słyszeć w sieni chałupy gwałtowne łomotanie. Sołdat walił kolbą i wrzeszczał nieludzkim głosem, ale odurzony dymem bił nie w drzwi, lecz w ścianę. Kobieta zaś stanęła naprzeciwko wejścia i spieczonemi wargami szeptała: a dzis, a dzis! Idź do piekła! tu wypluń z siebie złodziejskom duse — idź do piekła!
Sołdat wył jak obłąkane zwierzę.