Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wało się polowanie, podbiega do zabitego wilka, ale równocześnie przyskakuje i Pająk, krzycząc:
— To ja zabił, to moja skóra.
— Jakiś ty głupi — mówi strzelec — przecież ja strzeliłem, z czegóż ty mogłeś zabić?
A on woła wskazując na swój łokieć:
— Nu, jak Pan Bóg dopuści, to i z kija spuści.
Ta dowcipna odpowiedź zmieniła się potem u ludu w przysłowie, które, jak wyżej wspomniałem, szanowny Fryderyk hr. Skarbek umieścił w swoich powiastkach.
Lecz powracam do dalszego ciągu mego opowiadania.
Domyśliwszy się, w jakim celu przybył Pająk, chciałem się w tej chwili wyrwać i pobiedz do niego, aby sobie jego względy zaskarbić; lecz spojrzawszy na pana dyrektora i dostrzegłszy jego groźne wejrzenie na mój niezwykły ruch, wstrzymałem się, czekając cierpliwie na zwykłą wycieczkę naszego tyrana do szafarki, Gdy ten niecierpliwie oczekiwany moment nastąpił, pobiegłem do sieni i otworzywszy drzwi przeciwległe naszej szkole, znalazłem Pająka i jego pomocników, zajętych przygotowaniem do mającego rozpocząć się dzieła. Stempowano właśnie sukno, która to manipulacya odbywała się w sposób następny. Stary Pająk brał z największą powagą wodę w usta ze stojącej na stole kwarty, nadymał je i strumień drobnych perełek wydmuchiwał na trzymane przez chłopców sukno, a był widać mistrzem w tego rodzaju czynności. Ja cierpliwie czekałem na koniec owej operacyi,