Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wypytywać, co się stało? Ale ja nie chcąc się przedwcześnie wydać z moim planem, odpowiedziałem tylko: »zobaczycie, zobaczycie, co to będzie!« — czem jeszcze w tem większą wprawiałem ich ciekawość.
Na drugi dzień niespokojny wyczekiwałem niecierpliwie chwili, kiedy mój protektor wyjeżdżać będzie do miasta i dostrzegłszy go kroczącego ku bramie, a przystrojonego odświętnie podbiegłem i całując go w rękę, wyrzekłem nieśmiało:
— Ja i butów porządnych nie mam.
Szczepan spojrzał mi na nogi i dostrzegłszy, że palec z jednego buta ciekawie wygląda, machnął tylko ręką i posunął się do bryczki stojącej za bramą.
Nazajutrz z rana w sieni naszej oficyny posłyszałem szwargot żydowski. Z miasteczka, do którego Szczepan jeździł, przyszedł Żyd krawiec z dwoma młodymi swymi krawczykami, sławny w okolicy nadworny majster kunsztu krawieckiego »Pająkiem« zwany. O nim to właśnie wspomina ś. p. Fryderyk hr. Skarbek w znanej może czytelnikom anegdocie p. t. »Jak Pan Bóg dopuści, to i z kija spuści«. Był to zabawny typ dziś nieistniejący Żyda wiejskiego krawca, wędrującego za robotą od dworu do dworu, a powracającego w piątek przed szabasem do domu. Właśnie zdążając raz zimową porą przez las, bo się trochę spóźnił, do miasteczka na szabas, spostrzegł na drodze zbliżającego się ku sobie wilka, przyczaił się więc za drzewem i łokciem, jako swem godłem, mierzył do drapieżnika; wtem z drugiej strony drogi padł strzał i wilk się przewrócił; myśliwy zaczajony, bo właśnie odby-