Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przez trzy dni nieutulony w płaczu i smutku nie przyjmował żadnego prawie posiłku; w końcu gdy natura tę siłę woli zwalczyła, po przepędzonej spokojniejszej nocy posilił się pierwszem śniadaniem i odzyskał wolność, a guwerner w nagrodę pozwolił mu się po obiedzie zabawić z chłopcami, czyli starszymi jego braćmi.
Na drugi dzień ułożył sobie ojciec skrycie plan ucieczki do kochanych swoich opiekunów, do których tęsknił niewymownie.
Przygody dalsze tak mi sam opowiadał:
Pod wieczór, kiedy się już dobrze mroczyć poczęło, wyszedłem pod zmyślonym pozorem do ogrodu i przez gęsty szpaler grabowy dostałem się na pole pokryte wyrosłem i gestem zbożem. Było to w końcu czerwca, mogłem więc niepostrzeżony przez nikogo ubiedz jak zagajem, który w zupełności wzrost mój zakrywał, spory kawał drogi; w końcu zatrzymałem się bo i łan zboża przerzedzać się począł. Lecz cóż dalej robić? Siedmioletni rozum odradzał mi wracać tą samą drogą, więc nie namyślając się długo, poskoczyłem szybko na jakąś polną drożynę i tą ubiegłszy spory kawał, natrafiłem na nowy łan zboża. Wszedłem więc w sam środek a znużony przysiadłem, by spocząć i sen mimowoli skleił mi powieki.
Noc krótką w tej porze przespałem nie obudziwszy się aż ze wschodem słońca; obfita rosa przy pogodnym dniu czerwcowym orzeźwiła trochę zbolałe od twardego łoża młode członki, przypomniałem sobie dzieje dnia poprzedniego, ale zdjęty strachem obawia-