Przejdź do zawartości

Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zacne dziecko, poczciwe serce, — odparł król — choć umysł cierpiący, zdoła odczuwać niedolę innych. Książe zawinił. Jest zdrajcą. O nim więc zapomnij. Rozumiesz? ja tego żądam. Teraz pójdź z lordem Hartford na przechadzkę. Ja czuję się bardzo zmęczonym, wyczerpanym, muszę wypocząć, później przywołam cię znowu.
Tom wyszedł dziwnie smutny, zgnębiony.
Ujrzawszy go, gromada dworzan otoczyła go z pokłonami. Pomimo to wszystko, dusza jego bezwiednie rwała się stęskniona do matki i sióstr jego, żyjących w biedzie w ubogiej lepiance. Tu wszyscy uważają go za księcia. Nie chcą dać wiary, aby był synem żebraka, nie chcą wypuścić szamocące się próżno w złoconej klatce biednę ptaszę, by pofrunęło do swoich, i tak pozostanie na zawsze w tych wielkich salach królewskich, błyszczących od zbytków i złota sierotą!
Lubo nękany własną swą dolą, stokroć więcej cierpiał nad losem księcia Norfolka, jaki przezeń dziś jeszcze miał zostać straconym.

— Król nazywał Norfolka zdrajcą. Co znaczył ten wyraz? W czem ów książę zawinił? — dumał po nad tem głęboko. I wszędzie gdzie tylko biedny Tom rzucił okiem, widniała przed nim ścięta głowa i smętne oczy straconego księcia, dziwnie jakoś ku sobie zwrócone.





VI.

Rozkazy nędzarza.


Orszak strojnych dworzan przywiódł Toma do wspaniałej sali. Gdy usadzono go na królewskim tronie, Tom spostrzegł mnóstwo znakomitości, stojących przed sobą. Pomimo, iż prosił, aby usiedli,