Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ja w ten piskliwy czas pokoju nie mam
Innej uciechy, którąbym czas zabił,
Jak chyba śledzić własny cień w słońcu
I ropatrywać szpetność mej postaci.
Nie mogąc przeto zostać adonisem,
By godnie spędzić ten ciąg dni rózanych,
Postanowiłem zostać infamisem
I do tych marnych pustot się nie mięszać.
Osnułem sieci intryg za pomocą
Zdradnych poszeptów, snów i przepowiedni,
By w moim bracie, Klarensie i w królu
Zażedz wzajemną nienawiść ku sobie.
Jest-li król Edward szczery i rzetelny
Tak jak ja jestem chytry i obłudny,
Dziś jeszcze Klarens będzie w ciupie siedział,
A to na mocy wróżby, która, która mówi:
Że ktoś, co miano swe od G zaczyna,
Zabójcą będzie Edwardowych dzieci.
Myśli me, dajcie nurka! Oto Klarens.

Wchodzi Klarens pod strażą, za nim Brakenbery.

Dzień dobry, bracie! Co znaczy ta zbrojna
Straż przy osobie Waszej Wysokości?
Klarens. Jego Królewska Mość w dbałości swojej
O moją całość, raczyła dodać
Taką eskortę na drogę do Towru.
Gloster. Z przyczyny?
Klarens. Tej, że Jerzy mi na imię,
Gloster. Ależ milordzie, to nie twoja wina:
Niechajby za to do więzienia wsadził
Tych, co ci na chrzcie dali takie imię.
Może ma Jego Królewska Mość zamiar
Kazać cię w Towrze ochrzić po raz drugi?
Ależ na serjo, co to jest, Klarensie?
Nie mogęż wiedzieć?
Klarens. Czemu nie, Ryszardzie,
Bylebym tylko sam wiedział: bo dotąd,