Strona:Kowalowa góra. Na widecie.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdybyż?...
— Pójdziesz!
Zapaliło się światło w małżeńskiej izbie kowala, staruszkowie uklękli przed obrazem i modlili się o śmierć wspólną.
Na drugi dzień, o świcie, niewidziany oddawna gość we wsi się pojawił.
— Jarema! — zawołali zdziwieni włościanie.
— Do dworu poszedł! — szeptali, gdy znikł im z oczu.
Ten i ów udał się na zwiady, ale nic pewnego powiedzieć nie umiał.
Jarema zabawił długo w zamkniętym pokoju dziedzica, kredensowy chłopak słyszał rozmawiających głosów kilkanaście... Mówiono szeptem, z czego rad nie był podsłuchujący chłopiec.
Po paru godzinach stary kowal dwór opuścił, w połowie wsi zatrzymali go ludzie.
— Kowalicha żyje?
— Oj, oj!
— A co was przygnało?
— Jenteresa własne.
— We dworze? ha?
— Ano!... tak wypadło!