Strona:Kowalowa góra. Na widecie.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy jaby dla ciebie nie schowała, Jaremko?
Z uśmiechem dobyła flaszki, w kątku schowanej, i podała dziadowi. Jarema drżącą ręką nalał po brzegi, wychylił duszkiem, zmarszczył się, chrząknął i podał babie.
— Do waćpani!
Wypili... Jarema młot ujął, Maryna do miecha się wzięła. Uderzył dwa razy i znów się zasapał.
— A widzisz, że lepiej! — odezwała się baba.
— Daj jeszcze! — zagadał, bełkocąc już nieco — to zupełnie dobrze będzie.
Baba podniosła butelczynę.
— Do waćpani!...
Wypróżnili flaszkę, ale już nie do miechów i młotów im było. Jarema kiwnął się na lewo, Maryna na prawo, i już we dwa głosy śpiewać zaczęli:

Kują młoty kowalowe...

— Z nieboszczykiem Różycem, świeć Panie nad jego duszą, śpiewaliśmy tę piosenkę... ot tam, gdzie ta mogiła, babo!... Tylko że wtedy na jej miejscu