Strona:Kowalowa góra. Na widecie.djvu/011

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sa. Ten jeździec, wilk, piorun, echo, wicher i tęcza — to jedyne obrazy, na które od lat kilku patrzy Jarema. A gdy mu jakie dawne wspomnienia myśl poruszą i mocno w sercu załaskoczą — za młot chwyta, a żonie każe dąć w miechy. Kuje wtedy, co starczy sił, pot mu uperla czoło, a z ust piosenka wybiega:

Kują młoty kowalowe...
Aż powietrze drży stepowe...
Czach! — czach!
Bucha, pryska płomień złoty...
Kowalowe kują młoty...
Strach! — strach!

Ot i teraz iskry się sypią i słychać drżący głos Jaremy; ale słabo uderza młot o kowadło, z wyschłej piersi urywanemi dźwiękami pieśń wypada:

Kują młoty kowalowe...

Zasapał się, młot ze zmęczonej dłoni wyleciał.
— Nie zdużam!... — rzekł.
— Wypij stary, czarkę, a lepiej pójdzie odezwała się Maryna, miech puszczając.
— A skąd ty ją masz, ha?...