Strona:Korczak-Bobo.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wówczas zaledwie niejasne przeczucie doniosłej prawdy.
Od świętej ekstazy w momencie pierwszego skoordynowanego spojrzenia, gdy wśród ciemności i jasności ujrzało bobo szare kontury otaczającego je świata, był to drugi dopiero moment tak ważny.
Wszelkie wiekopomne odkrycia natchnienia, które jak błyskawica otwierają niespodzianie niebo świadomości, poprzedza długa, zmudna, mozolna praca, często wielu — wielu pokoleń.
Z szeregu faktów, w których coś się kryje, pozornie dziwnych, pozornie rozproszonych, od siebie niezależnych, przypadkowych, a jednak czemś związanych, a jednak mających jakąś u dna ukrytą wspólność, nagle rodzi się żywa oślepiająca synteza w najskrytszych komórkach mózgu. Zawiłe fakty cichym ruchem, niezależnym od woli i świadomości, układają się w szeregi i kolumny — i nagle powstaje nowy świat idei, taki logiczny i jasny, ze swemi słońcami, księżycami, plejadą cygańskich komet i drogą mleczną.
Bobo, które zaledwie dorównywa człowiekowi epoki kamiennej, już brata się z gienjuszami rodu ludzkiego.