Strona:Korczak-Bobo.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już skończyła, panna na wydaniu, czy jedzie na uniwersytet?
Mod. mnie przeraża, jaki on zimny, bezwzględny. Można go śmiało postawić w rzędzie natur zagadkowych. Czy rzeczywiście zależy mu na tem, abyśmy znali grecki? Ja go znać będę, bo kocham Sofoklesa (Antygona) ale poco to innym?
Robię studja nad mymi „chlebodawcami“.
1. On intelig., ona zajęta kurzem i jajkami. Jaki może być łącznik między nimi? Ona nie jest powiernicą jego myśli, nie jest żoną jego uczuć i przeżyć, gospodyni — nie więcej. O jak bezbarwne życie takiego człowieka, który niema się przed kim wynurzyć w chwilach zapału ani poskarżyć w chwilach smutku. Ci ludzie związani dozgonnym węzłem obowiązku idą obok siebie, ale nie razem.
Malec dość tępy.
NB. Gdyby kobieta umiała być przyjaciółką męża, nie szukałby rozrywek w gronie kobiet, które mu szampanem zagłuszą myśl: „niema szczęścia“. Sam człowiek winien, że miast uśmiechu, na ustach gorycz gości. I z gorączką wychylają czarę rozkoszy zapiekłemi wargi. Dajcie złudzenie, dajcie zapomnienie, — wołają. Ogarnia ich szał, upojenie chwilowe. I spadają w przepaść,