Strona:Koniki Tadzia, Stróżak, Lekcja Emilki.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dek batalii! Rozproszylisię konnice i swoją i cudzą, armaty poszły w puch, furgony się poprzewracały do licha, cały obóz het, precz, po wszystkich kątach się rozleciał.
— A psik! A pójdziesz! Krzyczy, zerwawszy się, Jagodzińska, kłębek jej z kolan spada; Kurta i Mruczek rzucają sie na niego, a tocząc po izbie, resztę wojennego bagożu zapądżają w kąty.
Już Tadziowi blizko płaczu, już mu tylko te rzęski ciemne u oczów mrugają, kiedy wtem wpada Felka z bielnika, z półbią świeżo bielonego błótna.
— A pójdź-że tu, Felka! A ratuj! — woła stara Jagodzińska, napróżno goniąca za kłębkiem.
— Konie nam się oto rozbiegały i nasz królewicz złoty nie ma na cżem jechać.
— No, to ja będę konikiem! Dobrze Tadzienku I Felka rzuca w kąt polewaczkę, — płótno ciska na kufer, chwyta chłopczyka w pół i na ramiona sobie sadza.