Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pani regentowa przez cały dzień przyjmowała wizyty; drzwi się nie zamykały, przychodziły i wychodziły w nieustającej procesyi dama za damą, panna za panną, dopytywały o szczegóły, słuchały objaśnień. Regent uciekł, zamknął się w kancelaryi i dyktował akty Szrajberskiemu, który coraz z niecierpliwością spoglądał na zegar.
— Kręcisz się pan — mówił regent — piwko cię nęci, co?
— Broń Boże, panie regencie, tylko wychodząc z domu, zostawiłem ciotkę mocno chorą i chciałbym się o jej zdrowie dowiedzieć.
Poczciwy skryba! co dwie godziny ciotkę odwiedzał, a że bawarya była po drodze — więc cóż miał robić — wstępował. W walce zwycięża silniejszy, a pokusa była właśnie silniejsza niż Szrajberski.
W trzy dni później, pani regentowa odwiozła siostrę do Warszawy, a po upływie pół roku, oboje regentowstwo pojechali tam na wesele.
Ładna wdówka znalazła sobie męża. Nie był to wprawdzie Dezydery, tylko Paweł, ale prawle taki jak Dezydery, może trochę starszy, trochę bogatszy i łatwiejszy do złowienia w sidla kokieteryi. Jest uniżonym sługą i podnóżkiem swej żony, bo jak twierdzi pewna niewiasta pisząca, nie ma tak twardej skóry męzkiej, która by się nie dała przerobić na bardzo miękki i wygodny pantofel.
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy pani Stefania pozwoliła się powtórnie w więzy małżeńskie skrępować, Dezydery powrócił do Piskorzewa i rozwi-