Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A któż broni ojcu prowadzić tę sprawę po sprzedaży Maciejowa?
— Nie, nie mój synu, sam powiadasz mi, codzień prawie, że już jestem stary i że powinienem odpocząć. Dlatego przecież sprzedaję majątek.
— A cóż ma do tego proces?
— To także majątek, wymagający trudów i energii. Mam sprzedać Maciejów, niech sprzedam i pretensye do kapituły — nie, to nie. To moje ostatnie słowo.
Niemcy zdumieni spojrzeli na pana Karola.
— Kto jest pani Kapitula? — zapytał Schultze — co ona ma do Maciejowa?
— Co to jest? To jaki szwindel jest! — krzyczał Szmidt. — Punktacya pisany, zadatek my dal! aber jakiś tu Kapitula chcial wsadzić swoja nos!...
Pan Mikołaj brwi zmarszczył.
— Nie krzycz-no, panie... jakże ci tam — rzekł — bo zawołam ludzi...
Było to powiedziane głosem spokojnym, ale z taką stanowczością zarazem, że niemcy, spojrzawszy po sobie, ku drzwiom się zaraz cofnęli.
Pan Karol chciał sytuacyę zagrożoną ratować.
— Czekajcie, panowie — rzekł do nich po nie-