Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Schulze stał się czerwony i rozmowny, Szmidt zaś milczący i blady.
— No, aber jetzt — rzekł pierwszy wchodząc — my bardzo dziękowal za śniadanie i pisal ten punktacya...
— Piszmy... — rzekł pan Mikołaj z westchnieniem.
Pan Karol usiadł przy stoliku i szybko początkowo kilkanaście wierszy nakreślił.
— ...Po rubli dwa tysiące dwieście pięćdziesiąt za włókę... — mówił półgłosem.
— To jest śliczny zaplata! To gruba pieniądz jest — dowodził Szmidt — my jeszcze żaden nie dal tyle pieniądz, aber Maciejów nam potrzebna...
Pan Karol pisał dalej, niemcy wtrącali swoje uwagi. Pan Mikołaj siedział przy stole spokojny, napozór obojętny, milczący, Symplicyusz zaś chodził po pokoju, paląc swoją ulubioną fajeczkę.
— No, proszę ojca — rzekł pan Karol, skończywszy pisanie — wszystko w porządku. Niech ojciec będzie łaskaw podpisać, a panowie dadzą zadatek...
Schultze wydobył pugilares i przy oddzielnym stoliku pieniądze liczyć zaczął.