Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A dziś? Cóż się dziś w twojej sytuacyi zmieniło?
— Zapewne że nic...
— A zatem?
— Nie, ojczulku kochany... Naturalnie, zrobi ojczulek ze swoją własnością jak zechce, ale jeżeli idzie o moje osobiste zdanie...
— To co?
— To ja oświadczam się przeciw sprzedaży.
— Boże miłosierny! Świat się kończy! — zawołał, śmiejąc się, pan Mikołaj — a cóż ty, Karolu, powiadasz?
— Ja? — rzekł pan Karol, ramionami wzruszając — cóż ja powiedzieć mogę?
— Skoro się pytam...
— Majątek należy do ojca.
— A nie... do mnie należy obecnie, ale w przyszłości jest wasz, pragnąłbym więc uwzględnić i wasze zdanie.
— Czy mam mówić otwarcie?
— Spodziewam się.
— W takim razie zgadzam się zupełnie ze zdaniem mojej siostry, zostańmy w Maciejowie...