Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A naturalnie, byłbym blizko was, a przytem mam rozmaite projekta.
— Projekta?
— Ma się rozumieć. Bezczynnie siedzieć niechcę, a nawet i nie mógłbym. Od gospodarstwa odwykło się, przytem lubię trochę włóczyć się po świecie, więc wykombinowałem sobie takie zajęcie, że będę zbożem handlował...
— Ty?
— A ja. Cóż to, proszę cię, czy święci garnki lepią? Mogą żydzi handlować, mogę i ja, a jeżeli mi się powiedzie, to za mną pójdzie drugi, trzeci, dziesiąty.
— Co ci po tem?
— Widzisz, panie Józefie, dużoby o tem było mówić. Oto naprzykład my, rozmawiamy tutaj o nas samych, o naszem szczęściu, Witoldzie, Michasi i tak dalej — ale nie należy zapominać, że oprócz tego, po za nami, są miliony braci, którym na świecie duszno, ciężko, źle — że cała nasza rodzina, w obszerniejszem tego wyrazu pojęciu, podzielona jest jakby na kasty egipskie. Stąd wynikają kolizye między jedną a drugą, nieporozumienia, zawiści, które przy okolicznościach pewnych, nieraz