Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— O przepraszam, to wymaga sprostowania...
— W rzeczach gustu zostawmy korespondentowi zupełną swobodę, tembardziej, że, jak uważam, w poglądach swoich nie jest odosobniony...
— Jakto?
— Spojrzyj pan w stronę fortepianu — rzekła z uśmiechem — zdaje mi się, że dostrzeżesz tam kogoś, który przekonanie korespondenta podziela.
— Pan Witold?
— Widzisz pan przecie...
— Zdaje się pani tylko, zresztą to niepodobieństwo...
— A to dlaczego?
— Niech mi pani pozwoli nie odpowiedzieć na to pytanie.
— Skoro życzysz pan sobie — niechże będzie i tak, ale wracamy do dalszego ciągu naszych informacyi. Powinny one być dla pana bardzo zajmujące, gdyż dotyczą jego własnej osoby...
— Tem łatwiej będzie mi je sprostować.
— Wątpię, wiadomości bowiem, jak powiedziałam, są pewne i pochodzą z doskonałego źródła...
— Słucham...
— Otóż pan Karol stał się bardzo wojowniczym.