Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stał, zawianie, apopleksya, czy coś podobnego.. Pan Jajko zaraz krew puścił...
— Chory przytomny?
— Zdaje się — rzekł pan Karol, otwierając drzwi i prowadząc za sobą doktora.
Pan Symplicyusz na ganku został.
— Jak ci imię? — zapytał fornala.
— Maciej, wielmożny panie.
— Jesteś tęgi chłop, ślicznieś się spisał.... a ponieważ obiecałem dukata...
— Ja tam wedle dukata nie jeździł, ino dla chorego dziedzica — odpowiedział fornal.
— Więc nie chcesz?
— Nie ma za co brać, panie. Dla takiego pana, jak nasz dziedzic, to kużdy choćby w zębach doktora przyniesie... Niech mnie ino pan pozwoli wziąć kare konie od stangreta, to i lekarstwo duchem przywiozę...
— Dobrze, mój kochany, bardzo dobrze, zaprzęgnij kare konie i bądź gotów, a co do dukata, to skoro ty sam nie chcesz przyjąć, ja go twoim dzieciom zaniosę.
— A to do woli i ochoty wielmożnego pana —