Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mów więc, mów, niech się dowiem nareszcie.
— Ja potrzebuję ratować zdrowie, potrzebuję się leczyć i to nie byle jak, nie dorywczo — ale gruntownie. Chcąc to uskutecznić, muszę wyjechać.
— Dokądże? Zapewne zagranicę? Do Włoch?
— Wiem że mi o tem marzyć nie wolno — odrzekła z westchnieniem, chociaż kto wie co lepsze, czy zdrowie i spokój, czy też ta odrobina grosza, którą podróż miałaby pochłonąć... Cóż ja mam dobrego na świecie? Smutno mi... życie moje złamane... wegetuję tylko jak roślina — jeżeli jeszcze utracę resztki zdrowia... lecz co o tem mówić? Ostatecznie, proszę ojca, poprzestanę i na Warszawie. Chciałabym się wybrać przynajmniej na pół roku, jeżeli nie na dłużej. Ciotka Emilia wynajmie mi mieszkanko w swojej kamienicy, będę trzymała tylko jednę służącą...
— Hm, hm! mruczał w zamyśleniu pan Mikołaj, wciąż po pokoju chodząc... dalibóg nic a nic tego nie rozumiem... Złamane życie, wegetacya.
— A tak, tak, rzekła z westchnieniem...
— Złamane życie! Kto je złamał, czem złamał?.. Jabym sądził żeś ty Lucynko od dzieciń-