Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ale to nic, popracujemy jeszcze. Później, wyobraź sobie sąsiedzie, bo właśnie nas przy tej czynności zastałeś, robiliśmy tranzakcyę z niemcami.
— Sprzedałeś sąsiad majątek!! Niepodobieństwo!
— Blizki, bardzo blizki już byłem.
Pani Lucyna z niepokojem spojrzała na brata.
— Ale ostatecznie nie sprzedałeś?
— Nie. Wyobraź sobie, postawiłem za warunek, żeby razem z majątkiem nabyli niemcy mój sławny proces z kapitułą...
Wyrwicz śmiechem wybuchnął.
— Nie śmiej się — rzekł pan Mikołaj, przybierając minę poważną — nie śmiej się, to rzecz gruba; Jajko powiada, że można wygrać, a on na takich rzeczach zęby zjadł. Ostatecznie szwaby nie chcieli, ja nie ustąpiłem i oto... rozchwiało się.
— Bogu dzięki! — zawołała panna Michalina z radością.
— To panią cieszy? — spytał pan Karol.
— Spodziewam się, że bardzo cieszy. Czy mało już nazabierali naszej ziemi... czy mało? powiedz pan sam. Gdyby dalej szło w takim samym stosunku, to za lat dziesięć, dwadzieścia, wykupiliby