Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —

Temperamentem zbliżała się do Niny — była wesoła, pełna życia, siły i wdzięku.
Pan Jan odezwał się:
— Stryj miał słuszność, wychwalając piękność tego parku.
— Istotnie — odrzekł doktor, — to ozdoba naszej okolicy; kto go zakładał, miał gust.
— Te ogromne drzewa świadczą, że musiało to być bardzo dawno.
— O, tak! wówczas, kiedy jeszcze w zamku nie gnieździły się sowy i nietoperze, jak dzisiaj, lecz mieszkali ludzie. Do ruin i do tego parku przywiązane są różne legendy, ale to zwykła rzecz; legenda czepia się ruin, tak samo jak mech. Czasem fakt rzeczywisty służy jej za osnowę, czasem podobieństwo jakieś, cień faktu, a z pokolenia w pokolenie idąc, od każdego coś biorąc, pierwotna wersya zmienia się, rośnie i coraz to nowymi dodatkami ozdabia.
— Jeżeli chcesz, Jasiu — rzekła panna Anna, — poznać te legendy i wogóle całą poezyę tutejszego ludu, to poproś panny Ludwiki, żeby ci otworzyła swe skarby. Zna ona wybornie wszystkie podania, wszystkie opowieści, pieśni, wierzenia, gusła. Zdaje mi się nawet, że potrafiłaby zamawiać i czarować.
Panna Ludwika spuściła oczy i odezwała się ze smętnym uśmiechem: