Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 69 —

— Co ma być? Pan Pakułowski nas uczy, którędy droga do Krasek! My nie mamy interesu do Krasek.
— Właśnie sami nie wiecie, do kogo macie interes, choć tacyście nibyto mądrzy. Pan Piotr zapowiedział mi, że skoro który żyd się zgłosi, żeby go odsyłać do Krasek. Wiedzcie tedy o tem i opowiedzcie innym, niech mają z sobą dowody i jadą.
— To jest mądre słowo — rzekł żyd najstarszy.
— Szmul ma racyę, to jest mądre słowo. Szlachcic rzetelny i odpowiedzialny; skoro on powiedział, to dla nas dość. Tylko, panie Pakułowski, czy to prawda, że on tak powiedział?
— Niedaleka droga, dziś jeszcze możecie się przekonać, że nie kłamię. No cóż?
— Owszem, dość dla nas, zawracamy konia, jedziemy, już jedziemy. Bądź pan zdrów, a nasz koń powinien dostać od pana ćwiartkę owsa, to mu się sprawiedliwie należy, on zarobił.
— Nie mój owies, nie mój koń, nie w mojej potrzebie wasza podróż.
— Fe!... Pan Pakułowski skąpiec jest.