Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 63 —

— Nie, nie! Ja panu nie przymawiam, bo cóż mi do tego... domowe gospodarstwo nie ekonomska rzecz, tylko tak oto powiadam przy okazyi, że, na mój głupi rozum, to jabym tu, we dworze, całą służbę na cztery wiatry zaraz rozpędziła, bo to tylko darmo chleb zjada, a pożytek z niej żaden. Nieboszczyk... świeć Panie nad jego duszą, nie wymawiając, trzy razy „wieczny odpoczynek” zań zmówiłam... nieradny był człowiek. My, chociaż same baby, ale jakoś niezgorzej gospodarujemy w Cieciorce.
— Niech-no pani Sałacka tak znowuż nie wydziwia! w Królówce też zboże się rodzi i nie chodzimy po ludziach chleba prosić; a jeżeli pani Sałacka na to mnie zatrzymała, żeby mi zaraz dyfamacyę zrobić, to kłaniam politycznie i do widzenia.
— Jezus Marya! a też z pana Pakułowskiego gorączka! Cóż za dyfamacya? Że się pytam grzecznie i uczciwie o pogrzeb? Pan Pakułowski nawet mi nie odpowiedział, tylko od razu dyfamacya. Może jeszcze do sądu?
— Kiedy pani Sałacka do słowa przyjść nie dała.
— Ja? Właśnie pary z ust nie puszczam, tylko słucham, bom ciekawa, a sama być nie mogłam, chociaż chciałam.
— A no, moja pani, krótko mówiąc, pogrzeb był uczciwy.