Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 51 —

temu biedakowi, który w tak radykalny sposów zlikwidował swe interesa. Jest to także metoda, ale, podług mego zdania, niedobra.
— Pan dobrodziej się myli — rzekł pan Piotr.
— Jakto? Chwalisz sąsiad taki gwałtowny system?! No, no, ja się dziwię.
— Pan dobrodziej ma złe informacye — odezwał się doktor.
— Wszyscy tak mówią...
— Śledztwo zupełnie co innego wykryło. To, co pan nazywasz likwidacyą interesów, było dziełem wypadku, fatalnego zbiegu okoliczności.
— No, no?!
— Wybierał się na polowanie; miał torbę myśliwską na sobie, prawdopodobnie chciał wykręcić nabój, przez nieostrożność spowodował wystrzał i...
— Więc to tak?
— Tak, panie. Taki jest rezultat śledztwa sądowego, taka opinia lekarzy. Wszelkie inne pogłoski są bezpodstawne, a mogą szkodzić córkom zmarłego. Dlaczego ma do nich przylgnąć na zawsze tytuł „dzieci samobójcy?”
— Masz pan słuszność; dość im tytułu biednych, bezposażnych panienek. Tak, szanowni panowie — dodał, — największą mądrością w życiu jest umieć wybrać sobie... ojca. Nie