Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 282 —

sna w całej pełni... czyż nie lepiej na wsi, aniżeli w tej brudnej mieścinie? W Kraskach dom duży, ulokujemy pana wygodnie, starać się będziemy, żeby...
— Nie kuś.
— Owszem, chciałbym skusić koniecznie.
— No, no, zobaczymy; tymczasem proszę do siebie i... czem chata bogata, tem rada.
Bryczka zatrzymała się przed domem doktora; weszli wprost do jego gabinetu.
— Powiedzże mi, kochany panie — rzekł doktor, — cóż u was? Jakże dajesz sobie rady? Słyszałem, że ciężko ci.
— Prawda — odrzekł młody człowiek z westchnieniem, — przed panem nie będę robił sekretu. Ciężko jest istotnie. Powódź zrządziła duże straty, w inwentarzu był upadek, wierzyciele Królówki domagają się natarczywie o swoje, a zaspokoić ich żądań, słusznych zresztą, w tej chwili nie mam czem. Jedyna nadzieja w tegorocznym urodzaju i zbiorach, ale ta nadzieja może zawieść. Nie wiadomo, co lato przyniesie.
— Przecież wierzycielom możesz płacić procent.
— Nie chcą. Żądają kapitału i żądają stanowczo. Ktoś ich podmawia, gdyż przedtem byli inaczej usposobieni, mówili co innego, obiecywali czekać; dziś grożą procesami. Spłacić ich trzeba, albo... Kredyt trudny