Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 219 —

Był na tem zebraniu pan Seweryn i kilku bliższych sąsiadów, zabawa trwała do rana, a po krótkim odpoczynku goście się rozjechali; za gośćmi podążył i gospodarz z rodziną, gdyż miał bardzo dużo zajęcia z powodu zamierzonego małżeństwa. Trzeba było regulować interesa majątkowe przyszłego zięcia, odnawiać rezydencyę, przeznaczoną dla państwa młodych, myśleć o wyprawie i weselu, rozsyłać zaproszenia, a przedewszystkiem sypać na wszystkie strony pieniądze. Sypał je też uszczęśliwiony ojciec, dumny na myśl, że córka jego nosić będzie tytuł; ponosił wydatki, nie żałując. Każdy człowiek musi mieć jakieś swoje ukochanie: pan Topaz ukochał splendory; byłby poniósł chętnie największe ofiary, byle je posiąść.
Pan Seweryn, przyjechawszy do Królówki, musiał zdać obszerną relacyę o polowaniu i zabawie. Zarzucono go pytaniami.
— Naturalnie — mówił, — było wszystko z wielkim szykiem, bo za pieniądze dostanie wszystkiego, a Topazowi pieniędzy nie brak. Kulig odbył się tak, jak przewidywałem.
— W lesie?
— Przy oświetleniu kaganków i pochodni. Wyglądało to bardzo malowniczo, ale trwało krótko, gdyż mróz był siarczysty i wiatr. Po godzinie szalonej jazdy wrócono do domu.