Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 218 —

— To, panie, inny rodzaj rozgłosu; uwiecznisz pan swe imię w historyi literatury.
— I w dziejach rolnictwa!
— Panowie zachęcacie mnie, więc ja to zrobię. Ja się już nawet do tej myśli zapalam. To potrzebne dla świata, dla kraju, dla społeczeństwa. Trzeba, żeby ludzie przejrzeli, należy zdjąć im z oczu kataraktę; a jeżeli ja będę tym okulistą, tem lepiej. Ja chcę nim być, bez względu, czy mi to świat odwdzięczy, czy nie. Nie żądam zresztą, żeby się odwdzięczał, niech tylko korzysta i niech wie, że korzyść tę ma z mojej pracy. Główna rzecz trzymać się ziemi, ulepszać ją i gospodarować postępowo.
— A jednak — odezwał się ktoś z obecnych — po okolicy kursuje pogłoska, nie wiem, o ile uzasadniona, że pan ma zamiar majątek swój sprzedać. Czy to prawda?
— Dlaczego nie miałbym mieć takiego zamiaru? To zależy od okoliczności. Jeżeli można korzystnie sprzedać, a jeszcze korzystniej co innego kupić, to wahanie się byłoby wielkim błędem. Ja i o tem potrafiłbym coś napisać, bo to również rzecz ważna.
Przez trzy dni z rzędu odbywało się owo wielkie polowanie, na czwarty dzień zaś pan Topaz podejmował licznych gości w swoim pałacu.