Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 198 —

— A jeżeli ona ucieknie?
— Pójdzie wprost na strzelców.
— Skąd pan to może wiedzieć?
— Wiem, panie baronie.
— Jednak... ja się boję. Zwierzęta mają różne...
— To już moja rzecz, niech pan baron będzie spokojny. Zwierzyna pójdzie tam, gdzie my jej pójść każemy. Czy pan baron życzy sobie wyróżnić szczególnie kogo z panów myśliwych?
— Wyróżnić?
— To jest postawić go na takiem stanowisku, aby miał do czego strzelać i żeby co zabił.
— Niech wszyscy strzelają, niech wszyscy zabijają, od tego jest polowanie.
— Dobrze, panie baronie, wszystko będzie podług życzenia pańskiego i jestem pewny, że myśliwi będą zadowoleni.
— Z góry dziękuję, panie Szulc, wiem, że pan jesteś majster od takich rzeczy.
Leśniczy skłonił się, odszedł, ale po chwili wrócił.
— Jeszcze słówko, panie baronie, chciałem zapytać: od czego zaczniemy polowanie?
— No, ja sądzę, że polowanie zaczyna się od polowania.
— I to prawda, ale jest taka rzecz: Możnaby jutro założyć na zające i kozły, a dziś