Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 199 —

spróbować lepszej zabawy. Mam upatrzonego dzika, panie baronie.
— Czy pan zwaryowałeś, panie Szulc? czy pan masz źle w głowie? Lepsze miałem wyobrażenie o pańskim rozsądku.
— A cóż złego?
— Ja nie chcę słyszeć o dziku, każ go pan wypędzić z mego lasu, niech on się wcale nie pokazuje. Zaprosiłem gości na polowanie, ale nie na nieszczęście. Rozumiesz pan to, panie Szulc?
— Rozumiem, i stanie się podług rozkazu pana barona, ale ośmielam się zwrócić uwagę, że tutejsi myśliwi byliby bardzo kontenci, a sądzę, że i warszawscy także.
— Ale ja nie byłbym kontent! Ja! Przecież mam prawo dysponować; mój las, moje polowanie, mój dzik. Otóż ja go widzieć nie chcę; słyszy pan? ja nie chcę!
— Stanie się podług rozkazu pana barona.
Pan Topaz, po odejściu nadleśnego, wzruszył ramionami i pomyślał, że byłoby zbrodnią narażać się, oraz narażać gości na niebezpieczeństwo. Niejednokrotnie słyszał i czytał o wypadkach na tego rodzaju polowaniach i nie mógł się powstrzymać od ironicznego uśmiechu na myśl, że zapraszanie na niebezpieczne łowy, na których można stracić życie lub zdrowie, to jest stara gościnność! Ładna