Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 174 —

mówił pan Seweryn, — gdyż na takich polowaniach zdarzają się wypadki. Postaram się też mieć stanowisko obok gospodarza. Będzie to najbezpieczniej.
— Czy pan Topaz jest taki doświadczony i ostrożny myśliwy?
— Nie; tylko z zasady poluje z bronią nienabitą i nie miewa przy sobie ani jednego ładunku.
— Pocóż więc poluje?
— Dla przyjemności. Sam mi to mówił, że przepada wogóle za sportem, a zwłaszcza za myśliwskim, ponieważ uważa go za rozrywkę prawdziwie rycerską. Ja, mówi, nie strzelam, ale poluję: stoję pod drzewem, ubrany w stosowny kostium, a później z przyjemnością zasiadam do bigosu; strzelać nie chcę, gdyż nie jest to konieczne i nie widzę w tem żadnego interesu. Niektórym panom mój pogląd wydaje się dziwnym.
— Zapewne — rzekła pani Justyna, — jest on dość oryginalny.
— Pan Topaz twierdzi stanowczo, że można być doskonałym myśliwym i nigdy nie strzelać. Oto, mówi, na przykład, mamy gentlemanów, utrzymujących stajnie wyścigowe. Wśród nich są ludzie starzy, otyli, którzy nigdy nie dosiadają koni, a przecież nikt nie zaprzeczy, że zasługują na tytuł sportsmanów. Jeżdżą i karki kręcą dżokieje, lub młodzi pa-