— Czytałam w „Kuryerze“, grają „Romeo i Julia“.
— Czy to wesołe?
— O! podobno ogromnie wesołe, papo; ja nie byłam na tem, ale słyszałam od znajomych panienek.
— To bardzo dobrze, czuję potrzebę śmiania się dziś grubo.
Panna Rózia rzuciła okiem na „Kuryera“.
— To jest tragedya — rzekła.
— Co znaczy tragedya?
— Nie wiem, jak mam papie powiedzieć, jest to taki kawałek Lustspiel.
— Z muzyką?
— Podobno cokolwiek, w antraktach.
— A czyja sztuka?
— Pana Szekspira.
— Czekaj-no, ja sobie coś przypominam... taki miał sklep na Granicznej...
— Boleś, ty się mylisz, to był Stockfisch.
— Może być.
— Papo, to bardzo sławny autor, on czasem bywa drukowany na afiszu.
— Ciekawym, kto on jest?
— No, kto ma być? — rzekła pani Felcia — on jest autor. Na co ci więcej? Co masz za interes do niego?
— Chciałbym wiedzieć, czy on pochodzi z naszych?
— Skoro jest bardzo sławny, to napewno pochodzi. Dlaczego nie ma pochodzić? Wia-
Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/201
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 197 —