Strona:Klemens Junosza - Z pola i z bruku.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 179 —

drutem oplecioną, i z kurkiem wielkim, odwodzącym się ciężko. Śliczna strzelba! Droga bo droga: dwa ruble kowal za nią żądał i ani grosza odstąpić nie chciał.
Dwa ruble! A prócz tego trzeba było funduszu na proch, śrut, pistony. Przy silnej woli zebrał się kapitał, Stasiek został właścicielem strzelby i zaczął uczyć się strzelać.
Gajowy przeczuwał rywala; stary wyga używał różnych dyplomatycznych sposobów, aby chłopakowi broni trzymać nie pozwolono, donosił do dworu, że z tego będzie zguba i nieszczęście, że Stasiek zacznie zwierzynę wybijać i żydom w miasteczku sprzedawać. Intryga o mało że nie odniosła pożądanego skutku, był nawet projekt, żeby Staśka z lasu odebrać i dać mu zatrudnienie przy śpichrzu... ale sprytny chłopak przeczuł knowania swego mistrza, i umiał się przeciw nim zabezpieczyć, oddając się pod opiekę panienek... Wiedział, że wobec ich protekcyi Andrzej nic nie wskóra, wiedział też o tem, że panienki go lubią.
I lubiły go rzeczywiście, przez współczucie dla jego kalectwa i za spryt, za zręczność kocią, za rozmaite drobne przysługi, jakie chętnie pełnił, choć nie proszono go o to.
Wiosną miały od niego kosze fijołków i konwalii, latem znosił najładniejsze poziomki, jerzyny i maliny leśne; jesienią aż się uginał pod ciężarem dorodnych grzybów i rydzów, a jeżeli