Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Z mazurskiej ziemi.djvu/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
EPILOG.

Piękna pani Laura wypłakała mnóstwo łez — cierpiała na ciężką migrenę, ale to nic a nic nie pomogło. — Mąż był upartym i nie poznał się wcale na boleściach złamanego serca. — Starzyn oddany został w długoletnią dzierżawę. — Dzierżawca, człowiek zamożny, przeprowadził z wierzycielami układy i spłaca ich częściowo — państwo Stanisławowie do Warszawy się na mieszkanie wynieśli.
On zdrowszy jest teraz znacznie, dostał w biurze kolei żelaznej posadę, a pensya wraz z małym dochodem z majątku, pozwalają mu utrzymać rodzinę na skromnej, lecz przyzwoitej stopie.
Sucha miss, oszczędności swoje zabrawszy, powróciła w strony rodzinne — i podobno, pomimo ostrzeżeń pani Laury, poszła za jakiegoś piwowara w Ipswich, pani zaś pozostała osamotnioną, jak powiada, pogrzebaną żywcem.
Córeczka na pensyę chodzi, uczy się dobrze, lecz ojciec wpaja w nią zasady, którychby się nawet »stary kapral« z Borków nie powstydził.
Biedna pani Laura!...
Jedyną jej pociechą jest, że ma kilka znajomych pań, również zawiedzionych, zapoznanych istot, których mężowie także ulegli »zgubnym obłędom chwili« i zredukowali znacznie budżet na zagraniczne przejażdżki i stroje.
W gronie tych dam pani Laura pociesza się nieco. Pociesza się tem, że sama przynajmniej nie