Strona:Klemens Junosza - Z mazurskiej ziemi.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oburza i powtarzała, regularnie co trzy minuty, swoje: »Yes madame«, z punktualnością zegarka.
Nawet gdy pani zaklinała ją na wszystkie świętości, aby nigdy serca swego nie oddawała mężczyźnie, miss, machinalnie, jak porcelanowy chińczyk, kiwała głową mówiąc zwykłe »yes«, chociaż nie przypuszczała nawet cienia prawdopodobieństwa, żeby się kiedy w tego rodzaju sytuacyi znaleźć mogła.
Obecnie pani Stanisławowa w angielce jedyne miała towarzystwo, gdyż panna Natalia przed kilkoma dniami opuściła Starzyn i udała się do ciotki zamieszkałej w Warszawie.
Rozstanie się czułe i serdeczne na pozór, było jednak w gruncie rzeczy tylko chłodnem dopełnieniem formalności towarzyskiej, jak z jednej tak z drugiej strony.
Pani Laura była istotnie nieco rozżalona, lecz nie pochodziło to z powodu sympatyi dla Natalci smutnej i widocznie na duchu złamanej, lecz raczej z przyczyny, że plany od tak dawna przygotowane i obmyślane obracały się w niwecz.
Podróż zagranicę, zima pod łagodnem niebem włoskiem, tyle marzeń pięknych, wszystko to rozprysnęło się jak bańka mydlana, którą dziecko dla zabawki puszcza; rozwiało się niby mgła poranna, rozpędzona przez wiatr.
I Natalcia nie żegnała kuzynki z wielkim żalem. Niedawno, przed kilkoma miesiącami jeszcze, miała do niej przywiązanie pewne, lecz obecnie przekonała się że to lalka bezduszna.