Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Z mazurskiej ziemi.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

już nieco, ćwiczenia fizyczne wykształciły jej muskuły i rozwinęły ciało.
Klarcia miała swego własnego konika, białego jak mleko, spokojnego, ujeżdżonego wybornie, — miała łódkę, w której puszczała się na rzeczkę i na staw szeroki, w zimie zaś używała ślizgawki, którą namiętnie lubiła.
O ile jednak stary wiarus dbał o zdrowie i rozwój fizycznych sił dziewczęcia, o tyle z drugiej strony nie zapominał o potrzebach duszy i umysłu.
Wziął do domu ubogą, lecz zacną i w dobrych zasadach wychowaną kuzynkę, którazas tępowała matkę Klarci — a oprócz tego przez lat siedm, zdolna nauczycielka, nie ze Szwajcaryi lub z Francyi, lecz wykształcona polka, była jej przewodniczką w naukach. Niemało też pomagał i sam dziadunio, dla którego lekcye z wnuczką były zatrudnieniem najmilszem.
W tym roku skończyła się właśnie edukacya Klarci. Panna Michalina, owa nauczycielka, byłaby bezwątpienia pozostała dłużej, lecz trafiło jej się wyjść zamąż, więc pożegnana serdecznie przez pułkownika i szczerze przywiązaną do niej uczennicę, poszła na swój chleb, a Klarcia dostała długą sukienkę i awansowała na dorosłą pannę.
Takie są, skreślone w krótkości, dzieje dziadka i wnuczki; pozostaje nam jeszcze trzecia osoba w dworku, a mianowicie ciotka Józefa.