Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Z mazurskiej ziemi.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



I.
. . . . . . . . .

WW lesistej, smutnej okolicy, dość daleko ode wsi, tuż prawie pod wiecznie zielonym borem sosnowym, był niewielki folwarczek. Budynki gospodarskie mieściły się osobno, a przy drodze stał dworek drewniany, bielony, dość nizki i widocznie dawne pamiętający już czasy. Dach na nim poczerniał miejscami i ciemno zielony mech, jak aksamit na nim porastał.
W oknach, których szybki przepalone od słońca mieniły się kolorami różnemi, widać było białe firanki i kwiatki widocznie troskliwą otoczone opieką. Były wśród nich oleandry blado-różowo kwitnące, małe szkarłatne różyczki, pelargonie i ułanki pospolite, ale pielęgnowane z wielkiem zamiłowaniem.
W koło dziedzińca, wznosiły się klomby bzów i jaśminów, a na środku był krąg ogrodzony baryerami nizkiemi, krąg wbrew zwyczajowi nie za-