Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Akt w księgach znaleźć łatwo.
— Nie bardzo. Naprzewracał się ów proboszcz niemało ksiąg, aż nareszcie trafił na tę co potrzeba. Akuratnie, powiada: jest... Budnik Pankracy, stolarz, Szaraczkówna Aniela panna, córka gajowego, przy ojcu. Ucieszyłem się, że choć coś... coś mam. Ksiądz kazał mi się zatrzymać i mówi: skoro ci o dziecko chodzi, weź od wszelkiego wypadku wypis. Za parę godzin był papier gotów, pokłoniłem się księdzu, podziękowałem i poszedłem dalej. Kawał drogi do onego miasteczka za Płockiem...
— No — i jakże?
— Doszło się jakoś, ale z dopytaniem trudniejsza rzecz. Wiadomo że w miasteczku inszego narodu nie ma, tylko co żydzi i łyki. Żydzi jak ich pytałem, zaraz zaczęli między sobą szwargotać... a na co? a po co? jaki ja interes mam? — a łyki znów bardzo nie bardzo nawet gadać ze mną chcieli, przecie jakoś wyszperałem, przewiedziałem się. Powiadają był taki stolarz, żonę miał młodą i tu im dziecko przyszło na świat. Niby Jaś...
— A rodzice?
— Dobadałem tyle tylko, że on, niby Pankracy, z pozłotnikami do współki, poszedł do nowego kościoła ołtarze stawiać, był tam na robocie coś z kwartał, aliści mu się zła przygoda stała, bo spadł z rusztowania i potłukł się szkaradnie, że go aż podobno do szpitala zawieźli prawie bez duszy. Jak skoro do niej, niby do żony, przyszło pismo, że takie nieszczęście na jej męża, tedy nie myśląc wiele, zostawiła swoje biedne gospodarstwo na Boskiej opiece i zabrawszy dziecko na ręce, poleciała nieboga do męża. Widać, jak ja sobie teraz miarkuję, zapomniała jak się ta kościelna wieś zwała, czy przekręciła tę nazwę, czy może w żałości i frasunku tak jej już się całkiem w głowie zmąciło,