Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powiada, ludzkie gadanie! jednem uchem wleci drugiem wyleci, a w głowie nie postanie...
— Tu się więc ślad urwał?
— I ja tak myślałem... ale chłop powiada: nie frasujcie się Pietrze, rozpytam ja między babami, oneć to wszystkie plotki znają.
— Zapewne...
— Zaczął od swojej. Szkaradną kobietę miał, sucha jak ta wierzba co złe w niej siedzi, skąpa... a jak bywało gębę rozpuści, to uciekać choćby za dziesiątą wieś. Na gorzałkę była łasa. Tedy kupiłem gorzałki we flaszce i weszliśmy do tego chłopa do chałupy. Z miejsca mało cośmy oba po łbach nie wzięli, bo baba gości nie lubiła — ale wypiwszy raz, drugi i trzeci, udobruchała się przecie.
— No?
— Zapytałem okolicznie... tłomaczyłem jako swojak jestem, jakom po świecie wędrował i przyszedłem na starość dawne kąty obaczyć... dość że się babie język rozwiązał. Powiedziała że Budnik Pankracy ożenił się z Szaraczkówną Anielą, gajowego córką, i że wyniósł się z nią do miasteczka, aż za Płock. Ucieszyłem się z tej wiadomości i pytam, gdzie ślub brali? powiada baba że w Osinach, o trzy mile daleko. Nazajutrz skoro świt powlokłem się do Osin, do księdza.
— Ha, tam był ojciec Marcin, dawny zakonnik, franciszkanin. Czy też żyje jeszcze?
— Żyje, żyje, księże kanoniku, staruszek co prawda, ale rzeźki, jeszczeby młodego przeskoczył.
— Znam go, wysoki, szczupły.
— Właśnie ten sam, na pierwsze spojrzenie zda się ostry, ale jak przemówi... to zaraz poznać że bardzo łagodny człowiek. Poszedłem wprost do niego na plebanię i opowiedziałem mu moją przygodę. Wysłuchał i zaczął szukać w księgach.