Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w naszych stronach to głównie biedny naród mieszka.
— Więc mówicie stróżu, że taki duży zapis dla niej zrobił.
— Kupę pieniężysków zapisał, to wiadomo, bo starsza pani przy słudze mówiła, a sługa to zaraz na podwórko wyniosła i wszyscy wiedzą.
— Dawno to się stało.
— Niedawno, wielmożny panie, może wczoraj, może onegdaj, w tych dniach.
Wicuś wcisnął stróżowi do ręki jeszcze trochę miedziaków i odszedł przygnębiony i zmartwiony. Umyślnie, aby trochę spokojniej pomyśleć, poszedł pieszo, z Leszna zwrócił na Rymarską, Żabią i wszedł do Saskiego Ogrodu i tam na ławce usiadłszy, kombinować zaczął.
Cała jego dyplomacya, wszystkie zabiegi nie przydadzą się na wiele, w obec tej obdarowanej.
Ale cóż to za jedna? krewna, przyjaciółka, czy kto? Z jakiej racyi przychodzi do stosunków z dziadkiem Dominikiem? Z jakiego powodu robi on dla niej znaczny zapis? zkąd się wzięła ta młoda osoba? Że nie jest krewna, to nie ulega wątpliwości; mama doskonale zna stosunki rodzinne i wie, że Dominik nie ma innych krewnych nad nią, panią Helenę i panią Teresę. Nie możną też przypuszczać, żeby to