Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie przeczę; nie masz bo nic łatwiejszego, jak zjednać sobie uznanie w oczach kochającej kobiety.
— Przepraszam cię, mój drogi. Nie miej zwyczaju mówić o tem, na czem się nie znasz, zabieraj się do swego pokoju i idź spać... a jutro przywieziesz mi wiadomości.
— No, no; już słucham cię, ty despotko śliczna, dobranoc.
To mówiąc, ujął rączkę siostry, i uścisnąwszy ją, oddalił się do swego pokoju.
Panna Marta długo jeszcze czuwała. Już dzień się robił, kiedy światło lampy w jej pokoju zagasło...