Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i goryczą zawodu! Ja go przecież wychowałam, wyniańczyłam, utorowałam mu drogę życia, chciałam go widzieć szczęśliwym... a tymczasem zjawiła się niemka jakaś, przybłęda z końca świata i jednem spojrzeniem, kokieteryą przebiegłą, wydarła mi jedyne dziecko. Przecież ja z nim rozmawiałam, przedstawiałam mu... prosiłam, żeby zrobił wybór pomiędzy nią a mną. On też zrobił wybór!! Ty mi wymawiasz brak serca... a czy zastanowiłeś się nad tem, jaka to jest boleść dla matki, gdy jedyne, ukochane dziecko odwróci się od niej i odda swe uczucia osobie obcej, którą poznało zaledwie. Cóż za porównanie pomiędzy nią a mną? Ja jestem dla niego matką, wykarmiłam go własną piersią, spędzałam bezsenne noce przy jego kołysce, drżałam z trwogi gdy chorował, nie znałam spokoju gdy się z domu oddalił, zbierałam dla niego grosz do grosza z pracowitością mrówki... byłam dla niego matką, sługą i pracownicą... a ona? Ona ma podobno ładne oczy, zaleta, którą może się poszczycić jakakolwiek młoda dziewczyna... a jednak na szali jego uczuć ta zaleta przeważyła... Czy ty rozumiesz mój mężu, jak to boleśnie, jak bardzo, bardzo boleśnie...
Mówiąc to, nie mogła łez powstrzymać i głośnym wybuchnęła płaczem...
Sędzia, który uważał się zawsze za bardzo energicznego człowieka, pełnego sił i woli żelaznej, miał jednak pewną słabostkę, a mianowicie, nie mógł obojętnie patrzeć na łzy swojej najdroższej Weronisi.
Sam mówił częstokroć, że wolałby nadstawić piersi na grad kul i kartaczy, aniżeli widzieć płaczącą ko-