Ta strona została skorygowana.
Plajterman.
Żeby ta komisya, co jest od nagrody, chciała zrobić swoje posiedzenie na wywrót, to pan Karol dostałby największą nagrodę.
(Za sceną słychać szamotanie i krzyki: „Puszczaj! nie tarmoś! ja sam pójdę!“).
SCENA VII.
Ciż — Polowy — Jacek, później Katarzyna.
(Polowy wprowadza Jacka, który się wwyrya i szamocze).
Atanazy.
Jacek!... A, ty bestyo! od czasu do czasu.
Sabina.
Jacek?
Ewa.
Jacek! Gdzie pan? Co się z panem stało?
Anna.
A, to człowiek z Kozich-dołków... Gdzież pan Karol?
Paweł (do polowego).
Dlaczego zatrzymujesz tego człowieka?
Polowy.
Wielmożny panie, to tak było: Idę ja sobie po służbie, patrzeć, czy szkody niema... tymczasem, ni stąd ni zowąd, pędzi koń rozhukany, spieniony, tratuje jęczmień — het, może z pół morgi wytłukł... za nim ten waryat, cudak jakiś, prze na drugim koniu, co jeno może wyrwać — i jak się poczną gonić, wytłukli jęczmie-