Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 61 —

piorun, dąb strzaskany wali się z łoskotem, przygniata i łamie drzewa sąsiednie, pioruny wciąż biją; jeden, drugi, dziesiąty... ale jak biją! Z całej siły oparłem nogi na pedałach, z całej siły uderzałem pięściami w klawisze, wtem nagle... zdawało mi się, że we mnie samego piorun ugodził.
We drzwiach stała wujenka, w kapeluszu na głowie i z parasolką w ręku. Przez chwilę była jak skamieniała, słowa przemówić nie mogła, na raz przyskoczyła do mnie i zaczęła targać za czuprynę i za uszy: — Masz, masz, masz! a teraz klęcz w kącie i czekaj aż powrócę!
Zapłakany uklęknąłem przy piecu, w oczekiwaniu srogiego wyroku. Słyszałem jak w drugim pokoju wujenka otwiera szafę, zapewne, aby schować parasolkę, okrycie i kapelusz; słyszałem jak gniewa się na służącą, że ta mi pozwoliła wyrabiać takie brewerye. Była mowa o zamknięciu w piwnicy, gdzie jest dużo szczurów, o chlebie i wodzie, o rózgach... Dreszcz mną wstrząsał... Nareszcie, po upływie pół godziny, opiekunka moja weszła, aby ogłosić mi wyrok... Nad wszelkie spodziewanie, był on łagodny:
— Masz usiąść przy fortepianie i grać do samego wieczora gamę z tonu c.
Była to godzina czwarta po południu, a dzień letni. Puściłem palce w ruch i zalewając się łzami, czyniłem co mi kazano... Grałem z początku gamy, później sam nie wiem co, później