Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 45 —

— Ciekawam dlaczego?
— Teraz północ, zanim się położysz będzie pierwsza...
— O nie wujaszku, będzie blizko druga...
— A cóż ty będziesz robiła tak długo?
— To sekret, ale wujaszkowi powiem, mam bardzo ważne zatrudnienie...
— Na przykład? Cóż takiego?
— Zawijam loki...
— Moje dziecko, pobiłaś mnie tym argumentem zupełnie. Ja, gdybym chciał zawinąć sobie loki, musiałbym pracować ze siedem lat...
— Aż siedem?
— Naturalnie, jeżeli ktoś jest łysy...
— Ach po cóż się do tego przyznawać.
— No jesteśmy w altance, dobranoc Józiu, śpij spokojnie, a gdy on ci się przyśni, to nie kłóć się z nim, dobry to chłopiec i mnie się bardzo podobał.
— Dziękuję wujaszkowi.
— Za co?
— Za nic, tak sobie tylko, dobranoc.
Rzuciła to „dobranoc,” postawiła lampę na stole i zniknęła w ogrodzie.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Papier leży na tem samem miejscu, na którem był zostawiony, stoi kałamarz, leżą pióra rozrzucone w nieładzie... ale był tu jakiś pomocnik, pokreślił bowiem papier zielonymi znakami, pewnie jaka liszka, wydzielająca z siebie lepki