Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 35 —

bezkarnie, świszcze, wabi swego towarzysza, żeby przyleciał na ucztę co prędzej. Kukułka usiadła na wysokiej topoli, przekomarza się z drugą, woła „ku ku”, a potem odzywa się krótkim urywanym śmiechem... szydzi zapewne z małych ptasząt, które muszą wychowywać i karmić jej podrzutka.
Nie, nie można powiedzieć, żeby w tym cichym ogrodzie była cisza.
Na rozłożony papier, z góry, ze zwojów dzikiego wina, spada gruba, tłusta liszka, długa, żółtawa, kosmata, wije się i ciągnie swoje ciężkie niekształtne cielsko, nie wiedząc jak ocalić zagrożone swoje istnienie. A tak dobrze zaczęło się jej życie tak świetnie przeszedł pierwszy okres... obżarstwa; spasła się na soczystych liściach i już była gotowa wejść w drugą fazę... próżniactwa, aby znów po niejakim czasie, już jako motyl, rozpocząć okres rozkoszny; tymczasem wiatr wstrząsnął gałęzią i oto tłuścioch spada na stół, a stamtąd strącony na ziemię, padnie pastwą żarłocznego jakiego ptaszka.
Iluż to ludzi...
— I na co ta refleksya — myśli wujaszek, pocierając czoło i znów bierze pióro do ręki, lecz nieproszeni goście wciąż się schodzą. Małe muszki krążą koło głowy, ciekawe zbadać co się tu dzieje, coraz przed samem wejściem do altanki mignie się niestrudzona jaskółka, w zawrotnym locie, szybkim jak błyskawica, jak myśl, prawie że muska ziemię aksamitnem skrzydłem