Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 118 —

— O tak... tak... bardzo nawet...
— Więc krótko i węzłowato, przystąpmy do rzeczy, Basia liczy sobie lat... nie wiem zresztą ile ona sama sobie liczy, bo kobieca arytmetyka rozmaita bywa, ale fakt jest, że na świętą Barbarę kończy trzydzieści sześć, jak obszył.
— Nie wygląda na tyle.
— Już to widzisz ród taki, starsza jest ona ode mnie. Temperament ognisty, charakter niezgorszy, ma ona swoje fanaberye, ale od tego mąż, żeby je trzymać na wodzy. To już jego rzecz. Za pierwszym mężem była Basieńka dwanaście lat, wdową jest od lat czterech. Małżeństwo było bezdzietne, co właśnie dobrze się zdarzyło, jak w tym razie. Teraz, kochany Ignasiu tak. Kładźmy karty na stół. Po pierwszym mężu ma Basia dziesięć tysięcy w listach zastawnych, to jest jej własne, żadna familia prawa do tego nie ma. Procesowali, ale przerżnęli we wszystkich instancyach i poszli spać. Dalej, ten folwark, w którym ja gospodaruję, Kopciówka, w trzeciej części należy do Basi i ex-re tego ma ona zahypotekowane u mnie piętnaście tysięcy, jak drut. Płacę regularnie sześć procent, ale że mi się to cokolwiek przykrzy, więc połowę mogę oddać za rok, a drugą połowę za trzy lata. O ruchomościach, biżuteryach i różnych fatałaszkach nie ma co mówić. Jest tego moc.
Na twarzy pana Ignacego ukazał się mocny rumieniec, pan Michał zaś dolał do swej szklanki porządną dozę cognacu i tak kończył: