Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 107 —

głupstwa, ale kochałam, szczerze ci powiadam. Byłam wówczas wesoła, szczęśliwa, ufająca, nie tak jak ty teraz.
Panna Teofila usiłowała przekonać ciotkę, że jest zupełnie szczęśliwa.
— Jeżeli zamyślam się czasem — rzekła, — niech się temu ciocia nie dziwi, jest to bardzo ważna chwila w życiu.
— Ważna, ani słowa. Ha, może masz racyę, może mówisz szczerze, ale zdaje mi się, kochana Teofilko, że ty coś kręcisz...
Młoda osoba zarumieniła się mocno, lecz nie odrzekła nic, bo właściwie sama nie zdawała sobie dobrze sprawy, ze swego smutku. Powód do niego dla niej samej ważny i poważny, dla kogo innego mógł się wydać błahym i narazić ją tylko na śmieszność. Jej było smutno dlatego, że Ignaś, ów ukochany Ignaś, jej narzeczony, jej mąż przyszły, nie mówił jej tyle o swem przywiązaniu i o miłości, ile owego wieczoru, kiedy wracali z Łazienek i wogóle jakby rozmowy o tem unikał. Mógłby kto powiedzieć, na cóż powtarzać kilkakrotnie jedno i to samo, raz już wyznał to dosyć.
Prawda, ale jej wydawało się, że kto kocha, ten ciągle o tem myśli, a kto myśli, toby i mówić powinien. Ona to tak rozumie, po swojemu, może się myli, ale zdaje się jej, że nie... Dlaczego nie powtarzać wyrazów, które mają tak przyjemne brzmienie, które dźwięczą w uszach niby słodka melodya, wywołują rumieniec