Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 95 —

stanowczo się temu oparła, twierdząc że wszelka, tandeta nie ma sensu i że każda szanująca się panna musi mieć wyprawę zrobioną na urząd. Mogła też nabyciem materyałów zająć się sama panna Teofila wraz z matką, ale i na to pani Weronika nie chciała się zgodzić.
— Chcąc coś kupić — mówiła, — trzeba się przedewszystkiem znać, a wy, tak matka jak i córka, nie macie o towarach ani o cenach pojęcia. Oszukają was na każdym kroku, pieniędzy wydacie massę i zamiast wyprawy będziecie miały tobół nic nie wartych gałganków. Joasia nie jest znawczyni, a kochana Filcia ma pełną głowę jakże się nazywa... ach! przypominam sobie: amorów! i gdyby jej dano maglownik zamiast poult de soie na suknię, toby wzięła i jeszcze pięknie podziękowała. Cóż więc robić, chociaż mam roboty wyżej głowy, chociaż zostawiam sklep na opiece popychadła, jednak muszę się wszystkiem sama zająć, bo nie mogę pozwolić na marnowanie pieniędzy. Małżeństwo jest głupstwo, ale wyprawa musi być porządna, od ścierki do obrusa, od pończochy do firanek, wszystko musi być mocne, eleganckie, modne i tanie. Już mnie żaden żyd nie oszuka, na wszystkiem się znam, a wytargować się potrafię doskonale.
Pani Weronika mówiła szczerą prawdę, i w słowach jej nie było czczej przechwałki. Jak huragan wpadała do sklepów na Żabiej, za Żelazną Bramę, na Nalewkach, kazała sobie podawać wszystko, co tylko się na półkach znajdowało,